czwartek, 3 października 2013

3 październik

przeżyłam najcięższy dzień w tym tygodniu. jeszcze tylko jutro. siedem godzin. to zleci. i nareszcie On! nie mogę się doczekać. ten tydzień był jakąś katorgą. jestem maksymalnie wycieńczona - psychicznie i fizycznie. fizycznie... tfu! złe słowo. zbyt dużo ma wspólnego ze słowem "fizyka". zaczynam nienawidzić ten przedmiot. jakim cudem trafiłam do klasy matematyczno-fizycznej?! coraz częściej rozmyślam o przeniesieniu się na mat-geo. aczkolwiek... architektura... tu zapewne przyda mi się ta fizyka. z resztą, sama jeszcze nie wiem, co w życiu chcę robić. został mi jeszcze rok czasu na przemyślenie. i dużo, i mało. nie wiem... boję się tego aspektu przyszłości. z drugiej strony - mam nadzieję, że On będzie stałą częścią mojej przyszłości i teraźniejszości. to jest chyba jedyna myśl, która potrafi utrzymać moją duszę i ciało przy życiu, moja jedyna motywacja. tymczasem.. polski wzywa.  moja druga "miłość".. synonimicznie z fizyką... OHO!