czasem pozwalając ludziom na to, czego wcześniej nie tolerowaliśmy, mamy ukrytą w sercu nadzieję, że nie wrócą do tego. ale gdy oni cieszą się, że odzyskali wolność, mimo tego, iż zrobiliśmy to dobrowolnie czuję się pewien niedosyt. oczywiście byłoby lepiej gdyby ktoś taki stanął i powiedział : "nie! szanuję twoją tolerancyjność, ale nie chce do tego wracać. wiem, że będzie ci to sprawiać ból i po prostu tego nie chce."
ale...
ale czasem marzenia pozostają tylko marzeniami.
a my zostajemy na lodzie realizmu z wygórowanymi oczekiwaniami.
może z drugiej strony to dobrze?
bo pozwalamy komuś
być kimś,
kim jest z natury.